BAJKA O... DZIENNIKARZACH

13 lutego 2019, tekst: Zbigniew Bajka, foto: Archiwum Stowarzyszenia

Jan Adamczewski

Męża Teresy Stanisławskiej – Adamczewskiej Jana, poznałem w początkach lat 70 ubiegłego wieku. Był już uznanym dziennikarzem, ale też autorem co najmniej trzech – czterech książek o Krakowie, z których Tajemnice starego Krakowa już znałem. W późniejszym czasie zaprzyjaźniliśmy się, najpierw na bazie wspólnoty pozazawodowych zainteresowań, czyli łowiectwa (łaskawie nazywał mnie Królem pudlarzy niecelnie strzelających), potem wspólnych działań w powołanym w 1989 roku Stowarzyszeniu Autorów Polskich (był jego prezesem-założycielem, a potem także prezesem honorowym), mającego siedzibę w niezbyt odległym od Zwisu lokalu krakowskiej Kużnicy, przy ul. Wiślnej 2. Na podarowanej mi w 1995 roku swojej świetnej książce Krakowskie Rody napisał w dedykacji Andrzejowi Bajce wybitnemu znawcy byków, kozłów, zajęcy, kuropatw i słonek, a w wolnych chwilach – także prasy, z podziękowaniem za dotychczasową sympatię wobec mnie – Jan Adamczewski. (Jest rzeczą ciekawą, że kilkakrotnie zmieniano mi imię, zawsze na Andrzeja, uczynił to także znający świetnie moje imię Jan). Czytałem wiele Jego książek, zwłaszcza dotyczących historii Krakowa, ale przecież jest On także autorem książeczek myśliwskich na czele z moimi ulubionymi, dowcipnymi Zielonymi godzinami, gdzie złośliwie portretuje swoich kolegów myśliwych, wśród nich np. lekarzy odsypiających na myśliwskiej ambonie szpitalne dyżury. Myśliwym i nie tylko podoba się jego książka Ja do lasu muszę, nawiązująca do tradycji wspaniałych książek łowieckich w stylu Ejsmonda i Weyssenhoffa. Różne ciekawe tematy z historii naszego grodu i jego obywateli opisywał także w publikacjach na łamach macierzystego Dziennika Polskiego, w Echu Krakowa i Przekroju. Za promocję Krakowa, opisywanie jego dziejów, za propagowanie odnowy zabytków miasta, został wpisany do Honorowej Księgi Czynów n Rzecz Odnowy Krakowa. Pod koniec życia (1996) otrzymał nagrodę Krakowska Książka Miesiąca za świetną Małą Encyklopedię Krakowa. Jan był chodzącą żywą encyklopedią wiedzy o Krakowie. Ileż się dowiadywaliśmy od niego ciekawych rzeczy podczas posiadów w Klubie Dziennikarzy. Śledził pilnie wszelkie poczynania archeologów i historyków sztuki /architektury w Krakowie. W Dzienniku Polskim drugim miłośnikiem dawnych dziejów Polski był Janusz Roszko, autor m.in. dwóch książek o początkach polskiej państwowości. Wiedzę o Krakowie dawnym, ale także o współczesnych mu odkryciach, renowacjach, odbudowie zabytków, czerpał Jan od uczonych i ważnych urzędników miejskich. Przez wiele lat najpierw w Europejskiej, potem w Noworolu, między 7 a 8 rano spotykała się grupa zacnych obywateli naszego grodu, m.in. profesorowie: Karol Estreicher, Wiktor Zin, Kazimierz Radwański (archeolog), czasem Kazimierz Wyka, główny Konserwator Miasta Krakowa Jerzy Kossowski i oczywiście Adamczewski. Estreicher, który odnalazł i przywrócił Polsce i Krakowowi ołtarz Wita Stwosza, przez lata dyrektor Muzeum UJ, wielki miłośnik Krakowa i jego zabytków walczył ciągle z władzami miasta, kiedy tylko dostrzegł, że jakiś zabytek jest niszczony. Wspominał Adamczewski, że kiedy Estreicher zobaczył, jak robotnicy wyrywają zabytkowe okna w Noworolu, aby futryny zastąpić stalowymi, porwał się na wykonawców z siekierą, a potem pobiegł do Urzędu Miasta z awanturą w tej sprawie. Redaktor i profesor przyjaźnili się przez lata, często spotykali, a pośrednim, zamierzonym przez Jana, dowcipnym efektem tej znajomości jest tytuł Jego pierwszej książki: Nie od razu Kraków rozkopano, nawiązujący do tytułu książki Estreichera Nie od razu Kraków zbudowano. Myślę, że piekielnie inteligentnego, dowcipnego i złośliwego Jasia musiał ten własny pomysł bardzo ucieszyć; prof. Estreichera myślę, że też. We wspomnianej książce Krakowskie rody (moim zdaniem najlepszej spośród 21 książek Adamczewskiego – tyle się doliczyłem), zadziwia z jednej strony olbrzymia wiedza zdobyta przez autora zarówno z dokumentów, publikacji, jak też od członków opisywanych rodzin. Z drugiej strony w książce czuć i widać publicystyczną żyłkę Autora, która powoduje, że dostajemy potoczystą gawędę o ludziach i mieście, jednakże mocno wspartą rzetelnymi informacjami i olbrzymią wiedzą Autora. Warto pamiętać, to co napisałem na początku. Jan Adamczewski przybył do Krakowa z Wielkopolski, już jako dorosły mężczyzna. Krakowa wówczas nie znał, ale przez wiele lat życia w grodzie Kraka, zajmowania się nim od strony historii, ale także dnia dzisiejszego, poznał go i znał o wiele lepiej niż dziesiątki tysięcy jego obywateli. Ale przede wszystkim gorąco pokochał, co widać w Jego publikacjach o Krakowie, w Jego książkach o naszym mieście. Pisałem miesiąc temu w naszej gazetce, że ani Jan Adamczewski, ani Jego żona Teresa, nie mają swoich (swojej) choćby małej ulicy w Krakowie. W stosunku do Jana chcemy o to zawalczyć. Małopolski Oddział Stowarzyszenia Dziennikarzy RP wystosuje do Rady Miasta petycję w tej sprawie; piszący te słowa zamierza prośbę o to, aby w Krakowie była ulica Jana Adamczewskiego, dość solidnie udokumentować. Bądźmy więc dobrej myśli…


POLECAMY

Bajka o... dziennikarzach

NASI PARTNERZY

Urząd Marszałkowski Województwa Małopolskiego w Krakowie
Wodociagi Miasta Krakowa
Miejskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej w Krakowie
Miejskie Przedsiębiorsto Oczyszczania w Krakowie