BAJKA O... DZIENNIKARZACH

13 listopada 2018, tekst: Zbigniew Bajka, foto: Bogusław Kucharek

Bruno Miecugow

Grzeszny Bruno Miecugow (1927-2009). Większość swojego życia spędził w Klubie Dziennikarzy Pod Gruszką. Kiedy działalność klubowa zamarła, zaczął pojawiać się w Vis a Vis i bywał tu prawie do swojej śmierci w 2009 roku. Tego arcyciekawego człowieka, dziennikarza – felietonistę, autora książek i wielu spektakli scenicznych poznałem równo 50 lat temu we wspomnianym klubie. Bruno pochodził z ormiańsko-gruzińskiej rodziny (Miecugianów, nazwisko Miecugow ostatecznie przyjął jego dziadek), o korzeniach z Armenii wspominał, mówiąc: dwóch nas Ormiaszków w Dzienniku Polskim – ja i Janusz Roszko. Sprawa była bardziej skomplikowana, bowiem Bruno wspominał, że w początkach I wojny światowej jego ojciec zajmował się rodzinnym majątkiem Wembry na Litwie. Potem w latach dwudziestych trafił do Iwonicza gdzie poznał swoją przyszłą żonę, rodem z Nowego Sącza. Z tego mariażu kaukasko-sądeckiego narodził się Bruno. Pod koniec lat 40 ubiegłego wieku Bruno zaczął studiować, najpierw na Politechnice we Wrocławiu, potem w Warszawie, na końcu na AGH, ale całą edukację skończył na III roku studiów. W 1950 roku wygrał konkurs na fraszkę w Szpilkach, było w niej o Churchillu i wstrętnych imperialistach z USA. Ale choć proponowano mu współpracę, zaczął pisać najpierw do krakowskich pism/dodatków/ satyrycznych, a w końcu wylądował jako reporter w Echu Krakowa. Potem na rok został oddelegowany do gazety nowohuckiej Budujemy Socjalizm, a w końcu wsiąkł na ponad 40 lat do Dziennika Polskiego gdzie najpierw uprawiał dziennikarstwo śledcze, a potem przez wiele lat pisywał felietony do redaktora, co tydzień inaczej go określając (redaktorem tym był wielki znawca filmu Władysław Cybulski). W jego życiorysie była wieloletnia współpraca z estradą wojskową – warszawską i śląską, ale przede wszystkim pisanie tekstów do kabaretu Jama Michalika wespół z Jackiem Stworą i Tadeuszem Kwiatkowskim. Jako autor większości tekstów zdobył Bruno wielką sławę w podwawelskim grodzie. Dla mnie był źródłem wielu ciekawych informacji i radości w związku z jego niezwykłym poczuciem humoru. Wspominał np, jak pod koniec lat 60 w związku z 21 rocznicą wyzwolenia Krakowa 21 dziennikarzy z Dziennika miało napisać krótkie wypowiedzi na temat tego, jak zapamiętali to wyzwolenie. Bruno początkowo się wzbraniał, ale przymuszony przez naczelnego napisał: Pierwszego żołnierza radzieckiego napotkałem 19 stycznia 1945 roku o godzinie piątej po południu. Następny zegarek kupiłem sobie dopiero po czterech latach… Był autorem wielu żarcików, anegdot, wierszyków, kalamburów. Kiedyś widząc w Klubie Ewę Owsiany z Gazety Krakowskiej , powiedział: chciałbym dożyć chwili, kiedy córka Ewy Owsiany wyjdzie za mąż za syna redaktora Płatka (z PR Kraków) i przyjmie nazwisko męża. Innym razem, kiedy prezydentem Krakowa został Barszcz, Bruno stwierdził, że pierwszy wywiad zrobi z nim (Wacek) Żurek, wtedy naczelny Studenta. Życie poprawiło ten żart – pierwsza była Zosia Polewka z Gazety Krakowskiej. Kiedy wprowadzono oznaczenia kodowe do korespondencji pocztowej a na każdej poczcie w Krakowie była ulotka informacyjna - jak wpisywać kod; adresatem tego szkoleniowego listu był Jan Nowak zamieszkały w Tarnowie przy ul. Krakowskiej 10. Bruno wsadził jakąś kartkę do koperty, którą zaadresował tak, jak w instruktażu na każdej poczcie. Pokazywał mi potem, że list do Jana Nowaka w Tarnowie poczta odesłała mu z pieczątką adresat nieznany. O pewnym poecie (chadzającym dawniej do Zwisu) mawiał, że to wypitny poeta (inna sprawa, że to podobno było określenie wymyślone przez Tadeusza Kwiatkowskiego). Ale poetów, nie tylko jako wyrobnik pióra i autor wielu tekstów dla estrady i kabaretu, bardzo lubił i chętnie z nimi przebywał. A chodziło ich do Klubu Dziennikarzy wielu, niemałą grupę stanowili poeci-dziennikarze (Baran, Warzecha, Kolarz, Ziemianin, Cyganik i in.), obok nich pojawiał się także Wojciech Bellon i Andrzej Sikorowski. Zdarzało mi się bywać z Brunonem w krakowskich nocnych knajpach, gdzie zawsze go wpuszczano, choć w paru takich lokalach realizował różne szalone pomysły, które kończyły się interwencją policji, a samego delikwenta chyba ze dwa razy zamykano w pewnej Izbie. Do czasu uruchomienia klubu SPATiF na drugim końcu ul. Szczepańskiej, do Dziennikarzy chodzili chętnie aktorzy, których Bruno znał, choćby z Michalika. Z aktorami raz w roku dziennikarze grali mecz piłki nożnej na stadionie Cracovii; w jednym takim meczu Bruno, zupełnie nie umiejący grać w kopaną, strzelił aktorom karnego. Kiedy czekałem na narodziny potomka (córki) i byłem mocno zdenerwowany, Bruno wspierał mnie duchowo (przy kolejnych kieliszkach wódeczki) mówiąc, żebym na zapas się nie martwił, bo nie każda kobieta umiera w połogu. Po wielu latach, oferując mi swoją książkę Grzeszne życie Brunona Miecugowa napisał na pierwszej stronie dedykację: Zbyszkowi z miłością – Bruno, a na drugiej dopisał…w pewnym sensie ojciec chrzestny Jego córki. Był dumny z syna Grzegorza. Z Grzegorzem spotkałem się kilka razy i to właśnie on, niedługo po śmierci ojca, zaprosił mnie do udziału w swoim programie Inny punkt widzenia. Ta półtoragodzinna rozmowa, wyemitowana na antenie TVN, została mi jako pamiątka po młodszym Miecugowie, ale także – w jakimś sensie – przypomina mi wciąż Jego Ojca.


POLECAMY

Bajka o... dziennikarzach

NASI PARTNERZY

Urząd Marszałkowski Województwa Małopolskiego w Krakowie
Wodociagi Miasta Krakowa
Miejskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej w Krakowie
Miejskie Przedsiębiorsto Oczyszczania w Krakowie